Co się stało w stanie Kent?

4 maja 1970 roku trzynaście drugiej salwy wystrzałów zakończyło życie czterech studentów Kent State University i raniło dziewięciu innych. Tragiczne wydarzenie stało się znane po prostu jako „stan Kent” lub strzelaniny 4 maja. Niektórzy historycy kultury popularnej uważają wydarzenia i następstwa stanu Kent za symboliczną śmierć ruchu kontrkulturowego lat 1960. XX wieku.

Strzelanina w stanie Kent z pewnością wywarła mrożący wpływ na krajową opozycję wobec wojny w Wietnamie. Dla niektórych stan Kent stał się wołaniem przeciwko uciskowi rządu, podczas gdy inni widzieli w nim próbę przywrócenia poczucia prawa i porządku. Wydaje się, że prawda leży gdzieś pośrodku.

W 1968 r. Richard Nixon został wybrany na prezydenta częściowo na podstawie obietnicy kampanii, by jak najszybciej zakończyć wojnę w Wietnamie. Nixon nie tylko nie zdołał zredukować liczby żołnierzy w Wietnamie, ale także zatwierdził tajny plan inwazji na sąsiednie kraje, takie jak Kambodża i Laos. Kiedy wiadomość o tym tajnym rozszerzeniu wojny dotarła do Stanów Zjednoczonych, na kampusach uniwersyteckich, w tym na Kent State University w małym mieście Kent w stanie Ohio, wybuchło wiele protestów. Grupa studentów ze stanu Kent, wspomagana przez organizatorów protestów spoza stanu, postanowiła zorganizować demonstrację przeciwko inwazji Kambodży podczas długiego weekendu od 1 do 4 maja. Plan zakładał zorganizowanie wiecu w południe 4 maja w pobliżu Blanket Hill, rozległej przestrzeni zielonej pomiędzy centrum studenckim a innymi budynkami kampusu.

Jednak seria niefortunnych wydarzeń, zarówno na kampusie, jak i poza nim, szybko stworzyła niestabilną i konfrontacyjną atmosferę. Hałaśliwi klienci kilku barów w centrum miasta wpadli 1 maja w niszczycielski szał, powodując, że miejscowi właściciele firm zażądali natychmiastowych działań przeciwko studentom college’u, których uważali za odpowiedzialnych. Chociaż znaczna część szkód została spowodowana przez rowerzystów i inne osoby niebędące studentami, burmistrz Kent zgodził się na wprowadzenie godziny policyjnej.

Zdenerwowana działaniami miasta, niewielka liczba studentów postanowiła dać upust swojej frustracji poprzez spalenie opuszczonego budynku ROTC znajdującego się na terenie kampusu. Kiedy strażacy przybyli, aby ugasić pożar, zostali zaatakowani kamieniami i pocięto ich węże. Wiadomość o potencjalnych zamieszkach na terenie kampusu stanu Kent dotarła do burmistrza Kent, który natychmiast zwrócił się do gubernatora Ohio, Jamesa Rhodesa, o wysłanie Gwardii Narodowej.

Przybycie Gwardii Narodowej, która już wcześniej zajmowała się napiętym strajkiem związkowym, zapoczątkowało tragiczną serię nieporozumień. Gwardziści otrzymali pierwotnie rozkaz przywrócenia poczucia porządku po incydencie ROTC. Kiedy to się udało, ich misja stała się nieco mniej jasna. Wiadomość o zbliżającym się wiecu protestacyjnym dotarła do biur burmistrza Kentu i gubernatora Rhodesa.
Krążyły też plotki o bardziej złowrogich uczestnikach, takich jak wojownicza Weather Underground. Tajni agenci FBI zgłosili również obecność Studentów na rzecz Społeczeństwa Demokratycznego (SDS) i Międzynarodowej Partii Młodzieży (YIP) lub Yippies. Krótko mówiąc, wiec południowy 4 maja nie miał być tym, co ogłosili organizatorzy pokojowych demonstracji.

Gdy na wiecu zgromadziły się stosunkowo niewielkie tłumy, inni uczniowie nadal zmieniali klasy lub po prostu oglądali spektakl z daleka. Podczas jednej z takich zmian klas, tłum zaczął zbliżać się do Gwardzistów, próbując zmusić ich do opuszczenia miejsca zbiórki. Gwardziści wystrzelili kanistry z gazem łzawiącym, które zostały odrzucone przez protestujących.
Podczas zdezorientowanego odwrotu w kierunku japońskiej pagody na wyższym terenie niektórzy gwardziści wierzyli, że wydano rozkaz strzelania do tłumu. Wybuchło trzynaście sekund strzałów z karabinów M-16, zabijając czterech uczniów i raniąc dziewięciu innych. Dwóch zmarłych uczniów nie brało udziału w proteście, ale po prostu znajdowali się w niewłaściwym miejscu, zmieniając zajęcia.

Po strzelaninach w stanie Kent nastąpiły lata sporów przeciwko pojedynczym gwardzistom, ale większość z nich została uniewinniona. Zasadniczo dowódca sądził, że snajper strzelał do żołnierzy i wykonał niejednoznaczny gest ręką, który niektórzy Gwardziści zinterpretowali jako rozkaz strzelania. Nie znaleziono śladów snajpera, ale sądy przychylnie odnosiły się do Gwardzistów, którzy wierzyli, że wykonują zgodne z prawem rozkazy. Tymczasem termin Stan Kent wszedł do kultury popularnej jako skrót oznaczający niekontrolowaną kontrolę rządu nad krajowymi ruchami protestacyjnymi.